niedziela, 26 czerwca 2016

Nadzieja

,,Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia, niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech."  Jakże te słowa wydają się prawdziwe, jakie trafne. Gdyby nie te trzy, cenne rzeczy, egzystencja byłaby niemal niemożliwa...  Myślę, że nie bez przyczyny nadzieja została wypisana jako pierwsza. Według mnie jest najważniejsza. Bez nadziei nie byłabym w stanie spokojnie kłaść się spać każdej nocy, bez niej nie umiałabym się śmiać czy choćby uśmiechać. To ona nadaje teraz sens mojemu życiu, pozwala podnieść się i iść dalej.... Skąd więc brać nowe pokłady nadziei, skąd ja czerpać i gdzie jej szukać? Ja odnajduję ją w każdej dobrze zakończonej historii, która rozpoczęła się tak jak moja. W każdej Aniołkowej mamie, która doczekała się dziecka tu, na ziemi.... Na nieszczęście nie muszę daleko szukać. Wśród moich najbliższych jest kobieta, która przeżyła to co ja i jeszcze więcej, a teraz doczekała się zdrowego, cudownego dziecka. Gdy patrzę na jej Maleństwo, moje serce bije mocniej. Z jednej strony cieszę się jej szczęściem, a z drugiej wierzę jeszcze mocniej, że za jakiś czas będę patrzyć w oczęta mojego upragnionego Dzidziusia. Bo dlaczego nie? Tak szybko udało mi się zajść w ciążę, tak dobrze ją przechodziłam, moja córka świetnie się rozwijała.... Szczęście zakończył zły los.... Jednak wiem, że moja córka jest szczęśliwa i bezpieczna. I tego samego pragnie dla nas, swoich rodziców. A my nie możemy jej zawieźć. Musimy walczyć o swoje szczęście..... Czytałam, że ,,dobry dzień jest wtedy gdy przed snem wspominasz zamiast marzyć". Mam nadzieję, że już niedługo, będę coraz mniej marzyć a coraz więcej wspominać... Jeśli tylko znajdę chwilę czasu na wspomnienia, pomiędzy przebudzeniami mojego upragnionego Maluszka:)

sobota, 18 czerwca 2016

Obecność

,, Można odejść na zawsze, by stałe być blisko."  Dni mijają jeden za drugim.... Każdemu towarzyszą inne uczucia, każdy przynosi inne emocje. To nie  jest tak, że kolejny dzień jest łatwiejszy od poprzedniego, przynajmniej nie zawsze. Wszystko zależy od wielu czynników, od tego czy w tym dniu poradzę sobie ze wspomnieniami o córce, czy nie wywołają łez, których nie będę mogła powstrzymać. Czasami budzę się rano naprawdę słaba, czuję, że nie dam rady nawet wstać z łóżka, a co dopiero uśmiechać się, rozmawiać. Właśnie w takich chwilach pomaga mi Marysia, mi i mojemu mężowi, daje nam znaki, że jest, że istnieje, że chociaż odeszła, to nie przestała być obecna, a wręcz zaczęła się nami opiekować. Nasz kochany Aniolek nie może patrzeć jak cierpimy, tak samo jak my nie moglibyśmy patrzeć na jej cierpienie. Dlatego tak jak tylko może, pociesza nas i dodaje otuchy. A my dla niej staramy się być silni, by wiedziala, że doceniamy to co dla nas robi i cieszymy się z każdego znaku jaki nam daje. A pokazuje nam swoją obecność na wiele różnych sposobów. Widzimy ją w swoich snach, gdzie uśmiechem przekonuje, że jest szczęśliwa, że w miejscu, do którego trafiła jest jej naprawdę dobrze. Pojawia się w biedronkach, które odwiedzają nas w różnych miejscach, nieoczekiwanie siadając na dłoni lub ramieniu. Mało tego, ukazuje się nam nawet na chmurach, tak jak na tej tu dołączonej, którą sfotografował mój mąż.
Tak więc jak my możemy się poddać? Jak? Skoro Córeczka walczy razem z nami. Każdy jej znak jest jak promyk słoneczka, który wlewa ciepło do naszych serc. Każdy jest kolejną porcją energii, która po prostu dodaje skrzydeł. I choć ,, dłoniom daleko, sercom zawsze blisko". A nasze serca są wciąż blisko siebie, serce Marysi jest częścią mojego serca. I czeka, aż także nasze dłonie będą mogły się spotkać. Spotkać się i pozostać w wiecznym uścisku...
Kocham Cię Córeczko.... Dziękuję:*

niedziela, 12 czerwca 2016

Małe szczęścia

Człowiek jest w stanie znieść naprawdę dużo...  Jeśli jest do tego zmuszony, znajduje w sobie pokłady siły, o które siebie nawet nie podejrzewał.
Ciągle słyszę od znajomych: ,,jesteś dzielna, ja bym tego nie wytrzymała"... Ja też nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie coś takiego, że będę musiała stawić temu czoła. Słysząc historie podobne do mojej, współczułam i nie wyobrażałam sobie jak sama mogłabym dalej żyć po takiej tragedii. Do czasu, aż ta tragedia stała się moją rzeczywistością... Każda minuta, godzina, doba jest walką... Niekończącą się wojną z bólem i z własną słabością.  Oczywiście mogłabym się poddać, zamknąć w czterech ścianach i wylewać hektolitry łez. Bo tak byłoby łatwiej. Ale czy lepiej? Myślę, że nie. Dzięki temu, że podejmuje walkę, mam szansę ją wygrać, poddając się na starcie, sama siebie skazałabym na porażkę. Teraz cieszy mnie każdy, najmniejszy sukces, dumą napawa każdy uśmiech. To nie znaczy, że zapomniałam. Pamiętam i nigdy nie zapomnę. Uśmiecham się właśnie dla mojej córki, wierząc, że ona cieszy się wraz ze mną.
,, Ludzie, którzy mają skłonności do przemyśleń i ciągłej analizy swoich problemów, tworzą sobie nowe problemy, których nie było na początku". Te słowa świetnie pokazują, co daje ciągle rozpamietywanie i użalanie się nad sobą. A daje tylko coraz większy bol, który nie potrafi znaleźć ukojenia. Takie życie prowadzi do błędnego koła, do nawarstwiania się kolejnych złych emocji, których z czasem jest tak wiele, że nie można się spod nich wydostać.
A przecież ,,Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie". Wystarczy tylko otworzyć oczy i szukać tych kwiatów, nie zamykać się na nie. Żyć tak by nie przegapić swojej szansy na każde, nawet najmniejsze szczęście...

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Kalejdoskop uczuć

,,Nauczyłem się, że można żyć dalej, bez względu na to, jak niemożliwe się to wydaje i że bòl.... łagodnieje. Nie mija całkowicie, lecz po pewnym czasie nie jest już taki dominujący". Słowa te, które dają nadzieję, że po pewnym czasie ból w sercu i duszy zostanie choć trochę ukojony, są autorstwa mojego ulubionego pisarza. Nicholas Sparks, w każdej powieści po ktorą sięgalam doprowadzał mnie do lez, potrafiąc pięknie pisać o różnych, skrajnych uczuciach. Dziś, kiedy trafiłam na ten cytat, również uronilam kilka łez. Łez bezsilności, ale i nadziei.....
Mój ból z dnia na dzień lagodnieje, chociaż czasem, by sobie z nim radzić, muszę go tłumić, maskować, oddalać chociaż na chwilę. Jednak są momenty gdy wypływa na wierzch, przejmuje nade mną kontrolę. A wtedy upadam, przewracając się pod jego ciężarem.
Nie zmienia to faktu, że coraz łatwiej mi się podnieść. Dzięki ludziom wokół mnie, czuję że znów mogę być szczęśliwa. Mam cudownego męża,który jest zawsze wtedy gdy go potrzebuję..... Jest tak dużo osob, które są z nami... które nam pomagają. Mimo wszystko jesteśmy szczęściarzami, bo mamy siebie... Mamy wspaniałe rodziny, na które możemy liczyć i przyjaciół, którzy rzucą wszystko, by być z nami gdy ich potrzebujemy...  Nie wszyscy mają aż tyle... 
Dalajlama twierdził, że moment w którym doświadczamy bolesnej straty, może być w istocie chwilą, w której zostaliśmy najhojniej obdarowani. Z mojej perspektywy trudno się z nim zgodzić, ale czy moja ocena jest obiektywna??? Skąd mogę wiedzieć przed czym uchroniona została moja córka, jakie cierpienia musiałaby znosić ona i my jako jej rodzice?
Nigdy nie zapomnę tego co przeżyłam, nie zapomnę o mojej Córeczce. Nie chcę i nie mogę. Ale mogę nauczyć się żyć z tym doświadczeniem. Dla tych których kocham i którzy kochają mnie, dla mojego Aniołka, który zawsze będzie zajmował ważne miejsce w moim sercu... i wreszcie dla siebie... Bo kiedy ból przestanie przejmować kontrolę, będę mogła pójść  dalej. Zrealizuję swoje cele i pragnienia. Bo dzięki wspomnieniom pamiętamy. Dzięki czynom istniejemy. Dzięki marzeniom idziemy dalej. A ja chcę iść dalej.... nie chcę zabijać moich marzeń.... chce je spełniać:*

sobota, 4 czerwca 2016

Dzień za dniem...

,,Nocą wszystko jest bardziej. Boli bardziej, czujesz bardziej, myślisz bardziej, umierasz bardziej. Bardziej nie masz sił." Na początku, jeszcze w szpitalu, bałam się nocy. Mój mózg nie był zajęty niczym innym i jeszcze mocniej i wyrazniej, ,, pomagał" mi przeżywać te koszmarne wydarzenia. W głowie wciąż przewijały się słowa i obrazy: bezsilna twarz lekarza, łzy mojego męża, przerazliwa cisza w chwili gdy Marysia została wyciągnięta z mojego brzucha, jej śliczna buźka, ciemne włoski- po tatusiu. Tak te noce były trudne. Raz po raz wybuchałam płaczem, pytając Boga dlaczego? Kolejne minuty upływały w ślimaczym tempie, a każda godzina wydawała się wiecznością.
Teraz gdy minęły dwa tygodnie, noce są wytchnieniem, chwilowym ukojeniem dla mojego ciała i ducha. To dni są wyzwaniem. Każdy następny jest walką o to by wstać, wyjść z domu, rozmawiać z ludźmi i żyć.
Noce upływają szybko. Dają nadzieję, że chociaż we śnie zobaczę moją śliczną Córeczkę, mojego Aniołka. Zmęczona całym dniem walki z własnym cierpieniem, zasypiam bardzo szybko, wtulona  w opiekuńcze ramiona męża. Zasypiam i śpię aż do rana, ciesząc się, że kolejna doba za mną, że coraz bliżej upragniona data końca połogu, data początku starań o Maleńką Istotkę.
Tak jest łatwiej gdy czeka się na coś, gdy ma się cel do którego się zmierza, gdy ma się nadzieję na lepszą przyszłość, na to, że i dla nas zaświeci słońce....

środa, 1 czerwca 2016

Dzień Dziecka

,,Być może patrząc w niebo, spoglądasz prosto w oczy anioła."  Zatrzymuje się więc dziś i spoglądam w niebo, próbując dostrzec Ciebie kochana Córeczko. Uśmiecham się,  powstrzymując łzy, byś nie musiała martwić się czy dam sobie radę. Dziś znów jest trudniejszy dzień, kolejny po Dniu Matki. Wszędzie widzę ludzi kupujących zabawki swoim dzieciom, a ja mogę wybrać dla Ciebie kolejny bukiet białych kwiatów i porcelanowego aniołka. Nie myśl sobie, że się skarżę, po prostu tak bardzo za Tobą tęsknię, że chwilami zapominam, że mam być silna. Wiem, że jesteś szczęśliwa, wiem, że w Niebie trwa tak piękny Dzień Dziecka, że  ja nie mogę go sobie  nawet wyobrazić. Nie zmienia to jednak faktu, że to pierwszy Dzień Dziecka, który dzięki Tobie, przeżywamy już jako rodzice. Rodzice przełykający łzy, czujący ból i wielką bezsilność. Rodzice o szklistych oczach, pękniętych sercach, modlący się nad małym, białym grobkiem.
Córeczko, przesyłamy Ci moc gorących uścisków. Wierzymy, że patrzysz na nas i czujesz Miłość, którą obdarzyliśmy Cię w chwili gdy dowiedzieliśmy się o Twoim istnieniu, a która z dnia na dzień jest coraz większa, coraz bardziej dojrzała. Kochanie, prosimy Cię o siłę, o wsparcie i Twoją opiekę. Dodaj nam mocy, byśmy mogli z odwagą przeżywać każdy kolejny dzień bez Ciebie. Byś mogła być dumna ze swoich rodziców i z radością obserwowała nasze codzienne życie. Byśmy my z cierpliwością i wiarą, doczekali chwili gdy na świecie pojawi się Twoje ziemskie rodzeństwo.
Kochamy Cię Marysiu i jesteśmy dumni, że stworzyliśmy tak wspaniałą Córeczkę. Czujemy Twoją obecność, bez której nie poradzilibyśmy sobie z tą sytuacją. Wierzymy, że nie bez przyczyny stało się to wszystko i wiemy, że Twoje przyszłe rodzeństwo będzie miało ogromne wsparcie- własnego  Anioła Stróża.....

Dbaj o nas Kochanie:*

,,Ci których kochamy nie umierają nigdy, bo Miłość to nieśmiertelność." Jakbyśmy nie chcieli zmienić rzeczywistości, musieliśmy pogodzić się z myślą, że nadszedł dzień Ostatniego Pożegnania naszej Córeczki. 25. maja, dokładnie dziesięć miesięcy po naszym ślubie, chowamy nasze ukochane dziecko. Ani w sercu, ani w głowie nie potrafi się zmieścić fakt, że przyszło nam wybierać ubranka i kwiaty do trumienki. Tak,  niedługo mieliśmy rozmawiać z księdzem o pewnej uroczystości, ale miały to być chrzciny a nie pogrzeb.
Nie wiem czy byłabym w stanie przeżyć ten dzień gdyby nie sen, który miałam w nocy. Śniło mi się, że byłam w szpitalu. Lekarze przynieśli mi Marysię,  żebym przebrała ją do chrztu i pożegnała się z nią, bo Maleńka musi odejść. Ja bardzo chciałam ją nakarmić i przytulić, Nachylilam sie, by ją podnieść, a wtedy uśmiechnęła się do mnie najpiękniej na świecie.... Kiedy się obudziłam, długo leżałam patrząc w sufit, by zapisać w pamięci ten uśmiech, cały ten sen. Nie miałam już wątpliwości. Moje dziecko jest szczęśliwe, jest już tam, gdzie ja chciałabym trafić po śmierci. Gdy sobie to uświadomiłam, nagle zrobiło się łatwiej. Przecież jako matka, powinnam się cieszyć, że moje dziecko nie musiało cierpieć, nie czuło trudów porodu, zmarło tam gdzie czuło się bezpieczne. Odchodząc, słyszała mój głos, czuła moj dotyk i wiedziała jak bardzo ją kocham.
Oczywiście opowiedziałam sen mojemu mężowi. Jemu też dodało to siły. Byliśmy gotowi stawić czoła tym trudnym chwilom. Marysia wyglądała tak pięknie, gdy ją zobaczyłam poczułam się dumna, że wraz z mężem stworzyliśmy takie cudo. Nie mogliśmy przestać na nią patrzeć, mówiliśmy do niej, prosiliśmy o jej opiekę, trzymaliśmy ją za maleńkie rączki i przytulaliśmy się do jej ślicznej twarzyczki. Gdy oderwałam na chwilę wzrok od Córeczki, dostrzegłam biedronkę spacerującą po trumience. Może to naiwne, ale pomyślałam, że to Marysia, w taki sposób przyszła pożegnać się z nami, dlatego już na zawsze pozostanie moją Biedroneczką.
Później rozpoczęła się msza święta. Nie wiem skąd mój mąż znalazł siłę, ale zaśpiewał psalm naszemu dziecku. Doskonale wiedział, że lubiła gdy śpiewa, więc powiedział, że chce żeby Marysia usłyszała w jego wykonaniu tą ostatnią kołysankę. Staraliśmy się nie płakać, chcieliśmy być silni dla naszej Królewny, by nie musiała cierpieć patrząc na nas, by była z nas tak dumna jak my z niej.
Po mszy mój mąż, wraz z moim bratem zabrali trumienkę z Kruszynką w jej ostatnią podróż, na cmentarz. Byłam szczęśliwa, że to oni ją niosą, chciałam być pewna, że zrobiliśmy dla naszego dziecka wszystko co mogliśmy, żebyśmy nigdy niczego nie musieli żałować.
Później pozostało tylko przyjąć kondolencje od wszystkich zebranych. Nie było to łatwe. Ludzie koniecznie chcieli coś powiedzieć, a nam każde słowo wyciskało kolejne łzy z oczu.
Chcieliśmy już zostać sami z naszym Aniołkiem. Poprosić ją o wsparcie i o siłę w chwilach największych trudności. Poprosić, by wstawiła się za nami u Boga, by pomogła nam ponownie zostać  rodzicami i z góry chroniła nasze ziemskie dziecko, które będzie nam dane wychowywać....